Podobno pod koniec okresu Wielkiego Postu oczy świata zwrócone są na Hiszpanię…

Podobno… Nasze jednak do zeszłego roku nigdy nie były, nawet nie byliśmy świadomi hiszpańskich zwyczajów wielkopostnych i wielkanocnych. Tak się jednak złożyło, że na jednej z zeszłorocznych lekcji hiszpańskiego w okresie około świątecznym obejrzałam film ukazujący hiszpańskie tradycje wielkanocne – w tym przepiękne procesje, które odbywają się w Wielkim Tygodniu. Mając w pamięci fakt, że posiadamy jeszcze do wykorzystania darmowy tydzień pobytu na Teneryfie, zainteresowałam się bardziej tym, jak  wyglądają kanaryjskie obchody upamiętniające ten ważny czas w historii naszego zbawienia. „Wow”, pomyślałam, „chciałabym to zobaczyć na własne oczy.” I w ten sposób zaplanowaliśmy, że po raz pierwszy spędzimy okres świąteczny poza granicami kraju, nie przy rodzinnym stole, ale w drodze z Jezusem ulicami Teneryfy…

Wielkanoc w Hiszpanii to bardzo ważne święto, obchodzone niezwykle uroczyście, zupełnie inaczej jednak niż w Polsce. Tradycja malowania jajek jest tam praktycznie nieznana, Hiszpanie nie wybierają się też do kościoła ze święconkami. W witrynach sklepowych nie widać na każdym kroku wielkanocnych zajączków, kolorowych jajeczek i kurczaków – w zasadzie nie spotkaliśmy ich nigdzie… I dobrze, bo przecież nie jest to ani święto wiosny, ani jajka czy zająca.

Przede wszystkim podkreśla się tam celebracje Wielkiego Tygodnia, czyli Semana Santa (dosł. święty tydzień), co może być związane z najważniejszą tradycją tego czasu, czyli barwnymi procesjami, które przez siedem dni przemierzają miasta całej Hiszpanii. Szczególnie widowiskowo celebrowany jest Semana Santa w Andaluzji, a do Sewilli, jej stolicy, przybywają w tym okresie tysiące turystów z całego świata, aby poczuć niezwykłą atmosferę towarzyszącą temu wydarzeniu, nie tylko w wymiarze sakralnym.

My w tym roku wybraliśmy Teneryfę, która jest jedną z hiszpańskich wysp, należącą do archipelagu Wysp Kanaryjskich.  Semana Santa celebruje się tutaj podobnie jak        w Hiszpanii kontynentalnej, jednak z tego, co zauważyliśmy, odbywa się to jedynie w większych miastach wyspy –  La Orotava, Guimar, Santa Cruz de Teneriffe (stolicy wyspy),Candelaria, a przede wszystkim San Cristobal de la Laguna .

Jest naprawdę inaczej i choć podobno w świątecznych celebracjach uczestniczy wiele osób, dla których jest to tylko tradycja czy widowiskowe wydarzenia, dla nas było to głębokie przeżycie duchowe. Również dzieci ze skupieniem i uwagą obserwowały wszystkie wydarzenia, w których mieliśmy okazję wziąć udział. Zacznijmy więc od początku…

Przylecieliśmy już w sobotę poprzedzająca Niedzielę Palmową, więc nic nas nie ominęło, niestety, nie mogliśmy być w kilku miejscach równocześnie 😉

Niedziela Palmowa – Domingo de Ramos

W historycznej La Laguna organizuje się Procesión de la Burrita – procesję z palmami upamiętniającą wjazd Jezusa do Jerozolimy na osiołku. My zdecydowaliśmy się jednak na udział we Mszy Świętej w najbliższym nam parafialnym kościele w  miejscowości – Las Galletas. Spodziewaliśmy się wielkich palmowych liści w dłoniach uczestników, ale okazało się – ku naszemu zdziwieniu, że święci się tutaj gałązki oliwne.

Jako że uczestnictwo we Mszach Świętych wspólnie z Hiszpanami nie jest już nam obce, nie dziwi nas już  ich sposób bycia w kościele. I choć jesteśmy przyzwyczajeni do  „postawy”, której nas od dziecka uczono – stój prosto, nie rozmawiaj, ręce złożone – doceniamy ciepło, które bije od Hiszpanów w czasie przekazywania znaku pokoju, urzekła nas także radość świętowania, której w czasie tegorocznej Wielkanocy doświadczyliśmy, ale o tym jeszcze później 😉

Wielki Tydzień – Semana Santa

W kolejne dni naszego pobytu odwiedzaliśmy miejsca, w których mieliśmy okazję być już wcześniej, gdyż tegoroczne odwiedziny na Teneryfie, to już nasz czwarty pobyt tutaj. Studiowaliśmy też programy obchodów Triduum Paschalnego w poszczególnych miejscowościach, aby doświadczyć jak najwięcej z podniosłości Świętego Tygodnia.  

Najważniejsze procesje odbywają się od Wielkiego Czwartku. Wówczas świątynie miasta wystawiają Najświętszy Sakrament  i nie zamykają swych drzwi przez cały dzień i dużą część nocy.

 Kościół św. Franciszka z Asyżu w stolicy wyspy Santa Cruz de Tenerife, w którym uczestniczyliśmy w celebracjach Wielkiego Czwartku, odwiedziliśmy go też dzień wcześniej i przy okazji mieliśmy okazję podziwiać przygotowane już do procesji platformy.

Wielki Czwartek – Jueves Santo

My w Wielki Czwartek wzięliśmy udział w Eucharystii w kościele pw. św. Franciszka z Asyżu w stolicy wyspy – Santa Cruz, a następnie w procesji, która wyszła właśnie          z tego kościoła.

Liturgia Mszy Świętej podobnie jak w Polsce podkreślona została umyciem nóg wiernym, a także procesją ze Słowem Bożym, a zakończona przeniesieniem ciała Pana Jezusa do ciemnicy – tutaj wystawieniem Eucharystii, którą wszyscy mogli adorować i oddać Jezusowi pokłon.

Przeżycie naszej pierwszej procesji „po hiszpańsku” było niesamowite – potęgowane grą orkiestry, zapadającym zmrokiem rozświetlanym przez blask świec i uliczne światła.

 

Wielki Piątek – Viernes Santo

Dzień ten obfitował w doznania duchowe, ponieważ już w południe uczestniczyliśmy w jeszcze innym ważnym w tych dniach wydarzeniu, które ma co roku miejsce na Teneryfie i jest transmitowane przez narodową telewizję na wszystkich Wyspach Kanaryjskich, a także Hiszpanii kontynentalnej.

W okresie Wielkiego Postu na ścieżkach polskich kalwarii odbywają się Misteria Męki Pańskiej. Podobna inscenizacja ma miejsce na Teneryfie w miejscowości Adeje. Jest to dopracowane w każdym szczególe teatralne widowisko na ulicach miasta –  upamiętniające wydarzenia począwszy od Wieczerzy Pańskiej po śmierć Jezusa na krzyżu. Jednym z 200 aktorów może zostać każdy – nabór trwał od wtorku w miejscowym centrum kultury. My byliśmy tylko widzami – podobnie jak setki turystów i mieszkańców wyspy – i to na strunach naszych serc zagrali aktorzy. Każde Misterium Męki Pańskiej pozostawia w sercu człowieka ślad, bo zwykle sceny odgrywane są tak realistycznie, że człowiek przenosi się w tamte czasy i tamte miejsca. Tutaj też o to zadbano.

Ostatnia Wieczerza, modlitwa na Górze Oliwej, zdrada Judasza, proces w Sanhedrynie, umycie rąk przez Piłata i prośby jego żony, nałożenie korony cierniowej i biczowanie Jezusa,  droga krzyżowa i przejmujące spotkanie z Matką, a na końcu ukrzyżowanie w towarzystwie dwóch łotrów i Maryja u stóp swojego umierającego Syna, który spoczął po śmierci w Jej ramionach… Aktorzy ubrani w stroje z tamtej epoki, żywe zwierzęta, muzyka, roślinność i niebo, które zamiast uwodzić kanaryjskim słońcem, zasnute zostało sinymi chmurami… Byliśmy tam, u stóp krzyża, z Panem… Niejednej osobie spłynęły łzy po policzkach…

W Wielki Piątek odbywają się też dwie wyjątkowe procesje – Wielka Procesja (Procesión Magna)  -zwykle o 17.00 oraz Procesja Ciszy (Procesión del Silencio), która ma miejsce tego samego dnia zwykle o 21.00.

Mając na uwadze nasze ograniczenia 😉 pod postacią wytrzymałości najmłodszej pociechy, zdecydowaliśmy się na wzięcie udziału w jednej z tych procesji – Procesion Magna w San Cristobal de la Laguna – podobno tej najbardziej podniosłej.

Procesje organizowane są przez tzw. bractwa pokutnicze (hiszp. cofradías lub hermanadades) i to właśnie ich członków można zobaczyć w wielkanocnych pochodach. Tego typu stowarzyszenia religijne istniały już w średniowieczu, jednak dopiero w XVI wieku, w okresie kontrreformacji, postanowiono, że będą bardziej widoczne, czego przejawem m.in. są właśnie coroczne procesje, organizowane po dziś dzień.

Wszystko jest bardzo kolorowe, uroczyste, podniosłe i odwołujące się do wielowiekowej tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie.

Procesje odbywają się po wyznaczonych ulicach przy dźwiękach orkiestr, grających specjalnie przygotowane na ten czas marsze. Prowadzone przez mistrzów ceremonii – los capataces.

 Główni bohaterowie procesji to nazarenos i costaleros.

Nazarenos – ubrani w kolorowe szaty – czarne, białe, czerwone i inne – w zależności od bractwa – czyli cofradías penitenciales, do którego przynależą. Wędrują jeden za drugim pomiędzy wielkimi platformami z figurami świętych. Przemarszom towarzyszy zapach kadzidła, który dodaje tajemniczości i wagi temu wydarzeniu. Na pierwszy rzut oka nazarenos mogą kojarzyć się z Ku Klux Klanem. Nic bardziej mylnego. Śpiczaste kaptury – capirote – zwrócone ku niebu mają symbolizować zbawienie.                         W Kościele ich noszenie jest zarezerwowane dla członków katolickich bractw, również dzieci, biorących udział w procesjach.

Aby pokreślić pokutny charakter marszu niektórzy idą na bosaka, z nogami skutymi łańcuchem, kapią sobie gorącym woskiem na dłonie…

Przygotowanie do obchodów Semana Santa jest dla nich nieraz najważniejszym wydarzeniem w roku, którym żyją i do którego przygotowują się niekiedy przez cały rok.    W bractwach, do których przynależność rozpoczyna się będąc małym dzieckiem panuje swoista hierarchia. Z reguły dłuższy staż oznacza przemarsz w bliższej odległości od świętych figur. Przynależność do bractwa stanowi poważne obciążenie dla budżetu jego członków. To nie tylko zaangażowanie swojego czasu, ale także wydatek kilkuset euro na odpowiedni strój oraz opłaty związane z działalnością Cofradías.

Każdy nazareno ma swoje miejsce w szyku procesji, i pełni w trakcie jej określoną funkcję. Nazarenos de fila kroczą w równych rzędach dookoła platformy, nazarenos de luz dzierżą w dłoniach palące się gromnice. Szczególnym rodzajem „nazarejczyków” są ci, którzy dźwigają na ramieniu drewniane krzyże. Określa się ich mianem penitentes. Jako jedyni nie mają stożkowatego kaptura tylko opadający łagodnie na ich plecy. Mogą odbywać w ten sposób osobistą pokutę, ale też robić to w intencji np. powrotu do zdrowia bliskiej osoby. Nazarenos portadores niosą przeróżne przedmioty należące do bractw, insygnia, księgi czy ciężkie głośniki. Są jeszcze tzw. manigueteros, którzy wspierają uchwyty na czterech rogach platform.

Zupełnie niewidoczni podczas procesji, ale z pewnością wykonujący najcięższą pracę są costaleros. To oni, ukryci pod przykrytą suknem platformą wprawiają ją w ruch.

Ważące kilkaset kilogramów a nawet kilka ton (!!!) platformy – czyli pasos (w niektórych rejonach Hiszpanii zamiast paso używa się terminu trono) przedstawiają sceny rodzajowe z Biblii związane przeważnie z Męką Pańską. Znajdujące się na nich figury to niekiedy bezcenne dzieła sztuki sakralnej z czasów średniowiecznych. Niektóre sceny, które tworzą, oraz ich wizerunki są wyjątkowo poruszającym widokiem dla osób głęboko religijnych (szczególnie w atmosferze, którą niewątpliwie potrafi wytworzyć procesja Semana Santa) .

Przedstawiają na przykład triumfalny wjazd Chrystusa do Jerozolimy, biczowanie, ukrzyżowanie, zdjęcie z krzyża czy postać Matki Boskiej Bolesnej.

Na platformach znajdują się również kolumny pokryte srebrem, kandelabry, świece, świeże kwiaty i  baldachimy.

W procesjach biorą też udział kobiety – tzw. wdowy. Nazywane są także płaczkami. Ubrane są całe na czarno na znak żałoby po śmierci Chrystusa. Piękne umalowane, uczesane. W ich wystroju nie brakuje grzebyków, spinek i broszek.

Podobno większość społeczeństwa hiszpańskiego bardziej utożsamia się z obchodami Semana Santa niż z flamenco czy corridą, a długie przygotowania do obchodów tych dni są wielką przyjemnością – mieszkańcy przez cały rok pracują nad figurami i strojami, którymi są ozdabiane.

Podobno w czasach średniowiecznych również w Polsce, m.in. w Gdańsku funkcjonowało wiele bractw pokutnych, które organizowały tego typu pochody” o czym przypomina gdańskie Bractwa Świętego Pawła, które zachęca od kilku lat do udziału w wielkopiątkowym Nocnym Misterium Krzyża.

Nie da się bowiem pominąć faktu, że ten co prawda bardzo widowiskowy, ale dzięki temu niezwykły sposób przeżywania Wielkiego Piątku i całego Wielkiego Tygodnia może uczynić przygotowanie się do świąt głębokim doświadczeniem duchowym, a także doświadczeniem mocy słów:

„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.

Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.”

                                                                                                                                                                                                                                                                                            J 3,16-17

Wielka Sobota – Sabado Santo

Niestety, nie dotarliśmy w tym dniu do żadnej z większych miejscowości, a próba adoracji Pana Jezusa złożonego w grobie w pobliskiej małej miejscowości spełzła na niczym, ponieważ w tamtejszym kościele – choć otwartym – nie natknęliśmy się na żadne wielkopostne symbole… Jedynie na balony przyczepiane w kościele – co nas zaskoczyło… Wszystko wyjaśniło się w nocy, kiedy wyruszyliśmy na nabożeństwo Wigilii Paschalnej do nieco większego Las Galletas.

Liturgia podobnie jak u nas rozpoczęła się święceniem ognia na zewnątrz, a następnie wniesieniem go do kościoła, który również był przystrojony balonikami – wnioskujemy, że to po prostu taka kanaryjska tradycja, ponieważ w odwiedzanych przez nas kościołach też wisiały balony.

Po liturgii  światła, nastąpiło święcenie wody i odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych – każdy z nas otrzymał butelkę z wodą, którą ksiądz również poświęcił. W ławce za nami siedziała pani, która przy okazji wystawiła na poświęcenie koszyczek z pokarmami – nie trudno się domyśleć jej pochodzenia 😉 Jak się okazuje na Wyspach Kanaryjskich można spotkać wielu Polaków. W jednej z teneryfskich parafii kilkanaście lat temu był też polski ksiądz, który podtrzymywał tradycję wielkosobotniego święcenia pokarmów. Dla Hiszpanów jest to jednak obcy zwyczaj, ale co nie znaczy, że niemożliwy do zrealizowania, jeśli chcemy, aby na wielkanocnym stole pojawiła się też „święconka”. Na naszym wielkanocnym śniadaniu też podzieliliśmy się święconym jajkiem, dzięki serdeczności spotkanej w kościele rodaczki, która obdarowała nas częścią swojego koszyka 😊😊😊

Odbyła się też tradycyjna liturgia słowa złożona z wielu czytań, na którą przygotowaliśmy się już razem z dziećmi w hotelowym pokoju przed wyjazdem do kościoła, bowiem one zostały w hotelu zmęczone po całym dniu wakacyjnych atrakcji, poszły spać.

Po nabożeństwie Wigilii Paschalnej została odprawiona Msza Święta i wśród oklasków, odgłosów pękających pewnie pod wpływem ciepła balonów, radosnych śpiewów i lecącego z chóru konfetti odsłonięto tryumfującego Jezusa zmartwychwstałego.  Radość, której jeszcze nigdy nie doświadczyliśmy w czasie liturgii Niedzieli Wielkanocnej, po prostu wypełniała kościół i przenikała wszystkich obecnych – to było doświadczenie namacalnej Bożej obecności…

Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – El Domingo de la Ressureccion del Senor

I choć nie zasiadaliśmy w tę Wielkanocną Niedzielę przy suto zastawionym polskim zwyczajem stole, to udało nam się uczynić ten dzień bardziej rodzinnym, bo okazało się że mój brat – mieszkający na co dzień w Irlandii, też odpoczywa w tym czasie na Teneryfie i spędziliśmy świąteczne popołudnie razem.

Aby wziąć udział w celebracji niedzielnej Eucharystii pojechaliśmy do Bazyliki Matki Boskiej Gromniczej w Candelarii, którą można porównać do polskiej Jasnej Góry. Jednak dało się odczuć, że najważniejsze wydarzenia związane z obchodami Świąt Zmartwychwstania Pańskiego są już za nami… Ponieważ rzeczywiście najbardziej akcentowane są tradycje związane z procesjami Semana Santa. A świętowany u nas Poniedziałek Wielkanocny, to dla Hiszpanów już normalny dzień pracy.

Okres Wielkiego Postu i Wielkiejnocy to tez pewne tradycyjne hiszpańskie dania, ale tego, niestety, nie udało nam się doświadczyć, bo nie takich „doznań” szukaliśmy 😉

Chcieliśmy doświadczyć Triduum Paschalnego inaczej…

I tak się stało… Doceniamy ten czas, wszelkie przeżycia duchowe, które były nam dane. Doświadczenie smutku u stóp krzyża, radości zmartwychwstania… towarzyszą nam jednak nie tylko „od święta” – to rzeczywistość, w której poruszamy się na co dzień – kiedy upadamy pod ciężarem naszych słabości, ze świadomością, że to one przybiły Jezusa do krzyża, ale też kiedy Jego miłość podnosi nas i pcha do przodu, abyśmy żyli w mocy Ducha Świętego, szli tam, gdzie nas poprowadzi i wsłuchiwali się w Jego głos, by wypełniać misję jaką nam – ludziom – powierzył, ale też cieszyć się każdym błogosławieństwem, jakie na nas spływa i starać się ze wszystkich sił być też błogosławieństwem dla innych.

To był błogosławiony czas. 

Czas stanięcia bardziej – sam na sam z Bogiem, ponieważ ominął nas cały zgiełk świątecznych przygotowań, mogliśmy rzeczywiście skupić się na celebrowaniu tych świąt. Był to też czas odczytywania Go w znakach i symbolach i doświadczania tego, jak przez nie Bóg może dotykać naszych serc i duszy.

Czas przeżywania po raz kolejny tego, co dla nas uczynił w swej wielkiej miłości.

Z serca zachęcamy Was do takiego przeżycia okresu Triduum Wielkanocnego i Wielkanocy 😊

 

 

Cieszymy się, że nas odzwiedziłeś 🙂

Jeśli chcesz wiedzieć, jak udaje nam się ściągać NIEBO na ziemię,

zostań z nami w kontakcie i obserwuj nasze poczynania

na bieżąco na facebook’owym profilu Fundacji:

https://www.facebook.com/CentrumDobrejNowiny/